Archiwum 23 października 2005


paź 23 2005 IN VACUO...
Komentarze: 22

Rozstanie z Niką było we mnie wszystkim czego nie chciałem... Pulsowało bólem, tęsknotą, ogromnym żalem do siebie, do niej, do całego świata, który nie był już mój... Zatracałem się w sobie, nie umiałem żyć, nie chciałem dnia codziennego i samotnych, trudnych nocy, gdy po wielokroć pamięć odtwarzała to co było pięknem. Majak jej twarzy, błysk oczu, jakiś uśmiech, nasycony liryzmem i ekstazą, dotyk, krzyk, szept... Wszystko to było we mnie i powielało się w nieskończoność... Ciągle ją kochałem, ciągle za nią tęskniłem, pragnąłem jak nigdy nikogo, jakby była jedyną kobietą i jedynym pięknem, które los mi podarował, a które zostało zniszczone...

Gdzie jesteś chwilo szczęśliwa, nad kim teraz pochylasz się pięknie... Czemu byłaś i dlaczego nie jesteś. Nagle chowasz wszystkie gwiazdy za chmurami, spływasz deszczem, kołujesz... Jak wiatr w listowiu, jak ptak przed odlotem, jak myśl, która nagle rozdziera mi serce...

Zapomniałem czym jest śmiech, radość, życie... Odgrodziłem się murem samotności, zapadłem w sobie i umierałem, każdego dnia i każdej nocy. Nieszczęśliwy, nieistniejący, zagubiony we wszechświecie głupiec, który zboczył z cudownej ścieżki, spadając w otchłań zwyczajności...

Wiedziałem tylko jedno... Nie mogłem wrócić... Nie mogłem, bo taki jestem. Bo nie umiałbym już żyć jak dawniej z utrwalonym pod powieką obrazem, z tym co pozostało na dnie serca...

Wyjechałem... Bo wyjechać, to jakby trochę umrzeć... (c.d.n.)

errad : :