Archiwum 14 marca 2006


mar 14 2006 DWIE GWIAZDY.
Komentarze: 17
Uważasz mnie za łatwą kobietę? A cóż to za pytanie. No wiesz... Dosyć szybko wylądowaliśmy tu gdzie jesteśmy... Nie dzielę kobiet na łatwe i trudne... Taki podział nie istnieje. Naprawdę nigdy nie zauważyłaś, że w życiu działa magia chwili? Hmm... Coś w tym jest... Napijemy się kawy? O drugiej w nocy? Chcesz już spać? Nie. Za żadne skarby! Więc? Tak, ale pod warunkiem, że zrobisz znowu takie drinki... I, że... Że? Potem ci powiem... Wracaj szybko...

Gdy wszedł po paru minutach, Natasza stała przy oknie. W migotliwym świetle świec, wyglądała jak marzenie, które tyle razy jawiło mu się w bezmiarze zagubionych godzin, kiedy próbował zrozumieć siebie. Uśmiechnęła się.

Jakże piękna potrafi być noc... Ta jest nasza. Tak. Ta jest nasza...

Patrzył na nią i nie wierzył, że oto stoi przed nim, naga i piękna, że może podejść do niej, zanurzyć dłonie w jej włosy, spojrzeć w oczy, całować, ogarnąć całą ramionami i poczuć jak drży, ni to z zimna, ni to z rozkoszy...

Jakby odgadując jego myśli, powiedziała:

Choć. Pokażę ci coś... Widzisz... Tam, nad drzewami... Widzisz te dwie gwiazdy migocące tuż obok siebi
e... Widzę...

Obróciła się do niego, nagle poważna... Jakby chciała by zapisał dokładnie w pamięci tą chwilę, by na moment zatrzymał czas...

Nie. To nie jesteśmy my. Nie tej nocy... Ale kiedyś, gdy będziemy od siebie daleko i gdy będziesz sam, odszukaj je na niebie i przypomnij to, co jest dzisiaj, teraz, tutaj...

Zsunęła z niego płaszcz kąpielowy i wtuliła się całą sobą. Poczuł twardość jej piersi, napierające uda i zachłanność ust, które dotykały go wszędzie, gorączkowo, niecierpliwie...

I w jednej chwili noc znowu zawirowała tym nieodgadnionym szaleństwem dwóch serc, roztańczyła, rozszeptała w swojej nagłości tysiącem niezrozumiałych słów, krwawiąc rozoraną skórą i krzykiem, ulatującym gdzieś nad korony drzew, nad którymi jaśniały te dwie pięknie rozmigotane gwiazdy... Tak blisko siebie i zarazem tak od siebie odległe...(c.d.n.)

errad : :