PO PÓŁNOCY...
Komentarze: 20
Pociąg zwalniał ze zgrzytem... Otworzyłem okno.
Do przedziału wtargnęło zimne, mroźne i rześkie powietrze... Maria stała obok mnie okryta szerokim szalem... Spójrz jakie piękne jest niebo... Za moment... Zbliża się północ. – Zwalniałem zacisk na korku szampana... Trzy, dwa, jeden... – W ciszy, huk otwieranej butelki zabrzmiał jak wystrzał... Mario... Za miłość, za tęsknotę... Za żal i ból... I za rozdarcie serc na pół... Za to co było i co będzie... Za piękno lat, za wspomnień kurz... I szczęście co gdzieś tam... I za tą chwilę, która w nas... – Patrzyła na mnie szeroko rozwartymi oczami, jakby nagle oniemiała, jakbym zajrzał niespodziewanie wprost do jej duszy, jakbym poruszył coś uśpionego... – Wypijmy, aż do dna! Jezu... Nie umiem nic powiedzieć... Jesteś... Jesteś cudowny... Wypijmy za to wszystko, bo warto... Do dna...Gdzieś daleko, na samym skraju horyzontu rozmigotały się fajerwerki a po chwili dotarł do nas głuchy pomruk wybuchów... Objęci i
zagubieni w mroku noworocznej nocy, wśród zaśnieżonych pól i pod rozgwieżdżonym niebem całowaliśmy się piękni jak nowy czas Nowego Roku... Dwoje ludzi, którzy dwie godziny wcześniej nawet nie wiedzieli o swoim istnieniu...* * *
A kiedy zgasną światłaI
przyjdzie czas na miłośćNiech
będzie taka pięknaO
jakiej nam się śniło...Aż czas się gdzieś zatrzyma
Z tym wszystkim co już było
I spamiętamy chwilę
Cudownym snem – jak
miłość.(c.d.n.)
będe zaglądała....
Kochasz i jestes kochany?
Czy przelotnosc moze dac stałosc?
Dodaj komentarz