lis 07 2005

ROMANS...


Komentarze: 23

Była starsza ode mnie o jakieś piętnaście lat. Gdy odsunęła drzwi przedziału, w którym siedziałem pochylony nad książką, uderzyła mnie przede wszystkim jej elegancja...

Dobry wieczór... Można? Dobry wieczór. Proszę...

Pomogłem jej, ułożyć ogromny, granatowy neseser na półce... Uśmiechnęła się uroczo... Zdjęła płaszcz, wieszając go przy oknie, naprzeciw mnie. Otworzyła torebkę, wyjęła szminkę i pochyliła się do umocowanego na ścianie lustra, poprawiając moim zdaniem nienaganny i perfekcyjny rysunek ust. Odsłonięte wysoko uda zamajaczyły tuż przede mną, ginąc pod czarną, obcisłą sukienką tak krótką, że natychmiast kojarzącą się z negliżem...

No to wygląda na to, że w tym roku razem powitamy Nowy Rok. – Powiedziała patrząc na mnie przenikliwie i z zaciekawieniem... Za dwie godziny będziemy gdzieś w okolicach Łodzi. – Nasze oczy spotkały się na chwilę. Coś w nich zamigotało...

Rozmawialiśmy o wszystkim. Jak to w pociągu, przeskakując z tematu na temat... Jakbyśmy szukali po omacku tego jedynego, który by nas ku sobie przybliżył... Jakbyśmy koniecznie chcieli go znaleźć, choć był tuż tuż... Jednocześnie obserwowałem ją z ciekawością. Miała ujmujący, bezpośredni sposób bycia. Ciepły i kobiecy. Uroczy.

Ale nam się przydarzyło. - Znowu uśmiechnęła naturalnie i przyjaźnie... – To wyjątkowy dzień, jedyny w roku... Nie wiem czy wiesz, że w wagonie nie ma nikogo poza mną i tobą... Widziałam tylko pojedyncze osoby w drugiej klasie – Powiedziała to tak, jakbyśmy znali się od Bóg wie ilu lat, a nie od paru minut. - Mam ze sobą szampana i caluśką roladę. Urządzimy sobie przyjęcie...

Może zostawmy go na północ... – Wstałem sięgając do mojej torby podróżnej. – Od Siostry dostałem butelkę koniaku. Do tego jak zawsze, kanapki... - Tylko w co go nalejemy? Gdzieś w neseserze są kieliszki. Muszę jednak pogrzebać w bagażu. Gdy wstała poczułem zapach jej perfum, delikatny, subtelny i bardzo przyjemny. Byliśmy tak blisko siebie, że co chwilę przypadkowo dotykaliśmy się przy każdym szarpnięciu pędzącego pociągu... Zdjęła pantofle i weszła na fotel... Przytrzymaj mnie, żebym nie spadła... Ująłem ją za talię. Stojąc z tyłu, przed sobą miałem opięte pośladki a przez dłonie czułem jej jędrne ciało. Wspięta na palcach z rękoma uniesionymi ku górze i lekko rozsuniętymi nogami, odsuwała zacinający się zamek... – Są. Trzymaj. Podała mi najpierw jeden kieliszek. Prawą ręką przytrzymywałem ją nadal w talii, lewą uchwyciłem szkło i lekko się odchylając postawiłem go na przyokiennym stoliku. Była w pończochach... Podciągnięta sukienka odsłaniała kawałek ud i białe majtki...

Nagłe szarpnięcie skręcającego wagonu wytrąciło nas z równowagi. Usłyszałem brzęk tłuczącego się szkła. Maria całym ciężarem zsunęła się na dół i oboje wylądowaliśmy na przeciwległej kanapie. Przytłoczyła mnie swoim ciężarem... W tym samym momencie odsunęły się drzwi i usłyszeliśmy:

Bilety do kontroli, proszę... (c.d.n.)

errad : :
safety.pin
08 listopada 2005, 14:49
dzieki :)
Myje-Gary
08 listopada 2005, 12:12
Tadam, wreszcie tak jak lubie.Świetnie wychodzi Ci urywanie opowiadania w takim momencie, że się chce chce chce czytać.Łobuz.
!!!kayah!!!
08 listopada 2005, 12:12
kanarzy zawsze przerywaja w nieodpowiednim momencie.........
kobieta zamężna
08 listopada 2005, 09:06
... dziękuje... właśnie tego mi było trzeba... :)
08 listopada 2005, 08:30
... co było dalej jest tak oczywiste, jak parkiet bmp;)...
08 listopada 2005, 01:04
...apetycznie...
08 listopada 2005, 00:54
z uśmiechem czekam na dalszy ciąg, nie torturuj tylko i pisz szybkkkooo!!
First_Sirius_Lady
07 listopada 2005, 21:52
No i całe szczęście, bo już zaczynałam jej zazdrościć ...
*linka*
07 listopada 2005, 21:52
To z pewnością był niezapomniany Nowy Rok :). Jak to się dzieje, że zawsze trafiałeś na tak wyborne towarzystwo? Musisz być wspaniałym człowiekiem, bo takich samych przyciągasz... :).
madelle
07 listopada 2005, 20:21
jak zwykle pan, panie erradzie, mnie intyguje... (i jak zawsze zastanawiam się czy to wspomnienie czy fikcja...)
07 listopada 2005, 19:19
Jak to zwykle bywa - wszystko dzieje się w nieodpowiednim momencie. Re: Dobrze, chodźmy tam gdzie nie był jeszcze nikt.
Charisma
07 listopada 2005, 19:12
ulala coś się święci....ciekawe co z tego wyniknie?? może Dreieck z kanarem ;)
07 listopada 2005, 18:44
łohoho :> no to nieźle...
07 listopada 2005, 15:57
Milla ma rację, pod czarną i krótką powinny być czarne, szczególnie, że to nie były rajstopy, nie miała wyczucia stylu i koloru
07 listopada 2005, 15:52
biale majtki pod czarna sukienka, niemozliwe

Dodaj komentarz