paź 19 2005

ROZSTANIE. (Obrazek czwarty).


Komentarze: 20

Dom był nie wysoki, dwupiętrowy z tu i ówdzie odpadającymi już kawałkami tynku. Z jednej strony oparty o ścianę zieleni, z drugiej przytulony do ogromnego, starego dębu... Weronika mieszkała na pierwszym piętrze w ładnym, dwupokojowym mieszkanku, urządzonym z kobiecym smakiem, które tchnęło spokojem i ciepłem. Gdy wszedłem, przylgnęła do mnie całym ciałem. Jak zawsze. Pięknie i zmysłowo... Jakby zgorączkowana. Jakby nagle obudziło się w niej to całe, cudowne rozognienie, drzemiące gdzieś tam wewnątrz tęsknotą i pragnieniami. Ale przecież wiedziałem, że tak już nie jest... I ten zapach, ulotny, zwiewny, niepodobny do innych. I te oczy; iskrzące radością, śliczne, jedyne... Usiedliśmy naprzeciw siebie. Aromat świeżo zaparzonej kawy, stwarzał miłą, przytulną atmosferę, na przekór temu co wisiało w powietrzu, co łomotało mi w duszy, co było nieuniknione...

Kiedy wróciłeś? Miałeś chyba przyjechać jutro? Zabrałem się okazją ze znajomymi. – Dostrzegłem w jej oczach coś, czego nigdy dotychczas nie widziałem. Coś nieokreślonego, nieznanego. To był moment. Jakimi znajomymi? Nie znasz ich. Przyjechaliśmy dwa dni temu. I dopiero teraz mi o tym mówisz. Dlaczego nie zadzwoniłeś? Nie wpadłeś od razu? Wpadłem. Jak to? Nie było mnie w domu? Nika. Nie jestem przyzwyczajony do takiej gry... Jakiej znowu gry? O czym ty mówisz? – Patrzyłem na nią jak na kogoś, kto nagle rozsypuje się na małe, nieznane mi dotychczas a obce kawałeczki... Dwa dni temu, byłem tu wieczorem... Nie możliwe... Przestań! – Przerwałem... Umilkła i spojrzała na mnie w taki sposób, że nieomal natychmiast rozbudziła się we mnie ta niepowtarzalna czułość, która zawsze wypełniała mi serce w jakimś nagłym odruchu bezbronności. Znowu nie widziałem nic, tylko te jej oczy, usta, ramiona, cudownie zarysowane piersi i opuszczone wzdłuż ciała dłonie, tak lekko, tak cudownie spoczywające na jej udach. Dwa motyle, których nocne piękno i zaczarowane wirowanie znałem każdym nerwem swego ciała. Nasz wzrok skrzyżował się na moment. Kto to jest? Kto? Kto to jest? Kim jest ten mężczyzna? Zresztą Nie ważne. To koniec Niko... Nie wygłupiaj się. Daleko mi do tego. Może mówisz o tym koledze z pracy, który odprowadził mnie do domu? Może. Ale... Głuptasie. To nic nie zna... Nie przerywaj mi i przestań wreszcie kłamać! – Nieomal krzyknąłem. – Wiesz, że tego nie znoszę... To nic nie znaczy. - Powtarzała. – To nic nie znaczy...

Widziałem w jakimś dziwacznym zwolnieniu, jej poszarzałą nagle twarz. Twarz już obcej kobiety, z którą przeżyłem tyle pięknych chwil, dni i lat. Serce tłukło się we mnie jak oszalałe. Zabrakło mi słów. W nagle zapadłej ciszy, przelatywały mi przed oczyma w jakichś rozbłyskach te wszystkie niezapomniane zdarzenia, które już były przeszłością. Fragmenty niepowtarzalnych rozmów, szaleńczych przyrzeczeń, cudowne urywki niezliczonych, bezwstydnych i rozkosznych nocy. Nieomal czułem jej dotyk, przyśpieszony oddech, smak ust... Jak ja teraz będę żył. Jak poskładam siebie... Dlaczego to się dzieje? Dlaczego? Aniele Zegarów,- pomyliłeś przyciski... Nie chcę tego... Nierealny obrazek niemego dramatu. Dwoje kochających się ludzi po obu stronach granicy, którą zda się sami sobie wyznaczyli.

Co z nami będzie? – Wyszeptała nieomal nie poruszając wargami. – Wybaczysz mi? Nie ma już nas. Jesteś ty i on. Nie mów tak. Proszę cię.

Wstałem. Nie poruszyła się. Patrzyła. Tylko patrzyła pełnymi łez, pięknymi jak dawniej, tymi tak kochanymi przeze mnie, oczami. Patrzyła aż do momentu nim dwie duże kropelki spłynęły po jej policzkach.

Zostań... Nie zostawiaj mnie tak. Kocham cię, pragnę i bardzo, tak bardzo potrzebuję... – Wyszeptała to tak cicho, że ledwo dosłyszalnie...

“Ja też cię kocham. Ja też tak bardzo cię kocham”. Te nie wypowiedziane słowa huczały we mnie jak wodospad żalu, jak nagły ból, jak niemy krzyk...

Jakże bardzo w tym momencie jej pragnąłem. Jak straszliwie chciałem zostać. Wtulić się w nią, znowu zatracić i na nowo ulecieć jak dawniej, gdzieś tam za ukośne niebo... A jednak podszedłem do drzwi i wyszedłem,- zamykając je za sobą cicho, bezszelestnie, na zawsze... (c.d.n.)

errad : :
*linka*
21 października 2005, 20:02
Tak ciężko mi się zrobiło na duszy... Wiedziałam, że ta historia będzie miała smutne zakończenie, ale dlaczego takie... Zdrada? Człowiek wiele jest w stanie wybaczyć, ale są granice, których pod żadnym pozorem nie można przekroczyć... Ona to zrobiła... I podeptała to piękne uczucie, które Was połączyło... Wszystkie te cudowne, razem spędzone chwile... Straszne, że ludzie są zdolni do takich rzeczy... Że czasami robią coś bez zastanowienia, a kiedy zdają sobie sprawę, jak wielki błąd popełnili, jest już niestety za późno...
psycholozka
20 października 2005, 15:58
dzieki za trzymanie kciukow... po fazie analnej jest faza falliczna(aktywnosc autoerotyczna), zawsze warto sie przeniesc:)) pozdrawiam
20 października 2005, 15:37
to jest piękne... Prześlicznie piszesz. Obiecuje że bede tu zaglądać...
Delikatny...
20 października 2005, 15:05
...przyszło jak deszcz ...odeszło jak burza...
20 października 2005, 14:34
Nie wiem, czy warto tak kończyc... może czasem lepiej wybaczyc ???
First_Sirius_Lady
20 października 2005, 10:39
No cóż, to tylko my, kobiety, potrafimy wybaczać ... pierwszą zdradę, drugą, potem trzecią, i tak w nieskończoność, aż w końcu te zdrady stają się dla nas normą, bez której miłość byłaby bez sensu, bo co to za miłość, która nie potrafi wybaczyć ...?
20 października 2005, 10:04
Nie bierz, ERRAD, tego do siebie, bo może to Ciebie nie totyczy. Ale zastanawia mnie zawsze, czy ci rygorystyczni faceci działaliby tak samo w drugą stronę, czy ich niewinny, nic nieznaczący skok w bok też powinien być powodem do zakończenia związku?
Bo może to tak jak z szewcem o którym pisała Magdalena Samozwaniec? Szewc mieszkał w suterenie i mówił tak: jak ja zdradzę żonę - to tak jakbym plunął na ulicę, a jak żona mnie sdradzi - to tak jak by ktoś plunął mi do domu. No i w ten sposób jest duża różnica, no nie?
20 października 2005, 09:53
boli, ale tego wybaczyć rzeczywiście nie można...
20 października 2005, 01:07
Mam tak samo jak Ty, ale bardziej skomplikowanie.
20 października 2005, 00:03
...to nie anioł pomylił przyciski...to los znowu sobie zakpił...
19 października 2005, 23:44
Nagle i szybko się zaczęło i podobnie skończyło...
neila
19 października 2005, 22:10
zazdroszczę siły. ja bym chyba tak nie potrafiła... odejść... zostawic miłość... naprawdę zazdroszczę...
19 października 2005, 22:06
Zdrady tesh bym nie wybaczyla!!!! Bo jesli sie kocha z calego serducha drugiego czlowieka, to sie go nie zdradza, tylko jest sie jemu wiernym..
Kumcia
19 października 2005, 21:14
naprawde zdrady sie nie wybaczacz?????nie daje sie czlowiekowi drugiej szansy??ja nie wiem,nie kochalam..
poza_czasem
19 października 2005, 20:32
Dokładnie... Zdrady się nie wybacza.

Dodaj komentarz