ZZA KRAWĘDZI...
Komentarze: 17
Powoli unosił powieki, nienaturalnie wolno i jakby bezwiednie... Soczysta zieleń migotała jakimiś dziwnymi refleksami, rozmazywała w żółte rozbłyski ni to kaczeńców ni paletę rozkołysanych, przemiennych barw, które znał z nazwy, ale których nie umiał sobie teraz skojarzyć z rzeczywistością... Było nienaturalnie cicho, kojąco i pięknie...
Maj jest taki cudowny...
Nie wiedział, czyj był to szept ani kto poukładał te słowa w zrozumiały dla niego dźwięk, który wysączył się jakby ze wszystkich stron...Usłyszał jeszcze tylko przed ponownym zanurzeniem się w tą wszechobecną otchłań niepokojącego spokoju, czyjś odległy , daleki głos: - Siostro... On przed chwilą chyba na moment się obudził...
(c.d.n.)
Dodaj komentarz