Archiwum 02 lutego 2006


lut 02 2006 ŚCIEŻKI.
Komentarze: 18
Możesz mi powiedzieć co się stało? Dlaczego mam wrażenie, że mnie unikasz? Nie unikam cię. Nie? - Patrzyła na niego przenikliwie. Nie.

Nie chciał rozmawiać o zmęczeniu, o nocnej pracy, o poobcieranych dłoniach... Jej życie miało inny wymiar. Było poukładane, ciepłe i rodzinne. Pełne słów i gestów, które przecież znał i za którymi tak często tęsknił, a które już od wielu lat były mu jakby obce, jakby na zawsze wymazane. Choć gdzieś tam w środku ciągle pragnione. Pełne skrzętnie skrywanych wspomnień. Gdy przychodził do niej w pierwszym okresie znajomości, czuł się nieswojo. Wydawało mu się, że próbuje w jakiś sztuczny sposób odnaleźć coś, czego nie mógł już dosięgnąć. Co było nieodwracalnie stracone i nie możliwe do odbudowania.

Halina mieszkała razem z mamą i młodszym od niej o kilka lat bratem. Była to analogia, którą starał się zignorować, ale której nie mógł nie zauważyć. Ten dom był żywym wspomnieniem jego dzieciństwa...

Idziemy z Maćkiem na zakupy. Będziecie w domu? Tak mamo. – Halina spojrzała na niego. – Chyba tak.

Zostali sami.

Masz ochotę na kawę? Jasne. Pomogę ci.

Gdy pochyliła się nad filiżankami, wyglądała cudownie. Podszedł i pocałował ją w szyję, tuż za uchem. Obróciła się, przylgnęła do niego nagle całym ciałem i wyszeptała:

Nie zostawiaj mnie nigdy na tak długo. Nigdy... Dobrze? Dobrze...

Przeszli do pokoju. Aromat kawy, jej bliskość, delikatny zapach perfum i to nagłe podniecenie... Nie oponowała, gdy zdejmował jej sweter, gdy rozpinał stanik...

Kiedy dotknął wargami jej piersi, nabrzmiałych i delikatnych w swojej bezbronności, poczuł, że drży... Jej dłonie mierzwiły mu włosy, gwałtownie i szaleńczo. Coś szeptała z głową odrzuconą poza krawędź kanapy... Potem jeszcze przez moment szamotali się z resztą ubrań, z bielizną, która była już nie potrzebna, z tym wszystkim co im przeszkadzało wchłonąć siebie, bez reszty...

Później, parę godzin później, kiedy wracał do domu zaśnieżonymi ścieżkami, odżył w nim nagle jej krzyk. Krzyk, który tak go poruszył, a którego dotąd nigdy nie słyszał...

Spojrzał w górę, Wielki Wóz był tuż nad jego głową... I poczuł znowu, nagle to dziwne łomotanie serca. Serca wypełnionego po brzegi gorączką...(c.d.n.)

errad : :