Komentarze: 20
Czas nie był niecierpliwy. Odmierzał po swojemu, chwile, dni i miesiące... Spotykaliśmy się coraz częściej, ale nie było w tym nic z erotyki, nic co by nas w jakiś sposób przynaglało lub emanowało chęcią nagłego zbliżenia. Chodziliśmy do teatru, do kina, na koncerty. Czasem na długie, wieczorne spacery kończące się zazwyczaj w jakiejś małej, przytulnej kawiarence, gdzie mogliśmy być blisko siebie, patrzeć sobie w oczy, czy trzymać się za ręce... Pociągała mnie racz
ej jej tajemniczość, to coś nie odkryte, nieznane i tajemnicze. Bo przecież w tym tkwi całe piękno uczuć, gdy wyobraźnia przemienia się baśniowo w nadchodzący czas, szukając w nim tego jedynego kwiatu paproci... Chociaż, gdy obserwowałem jej niespokojne dłonie, jej pełne, ładnie wykrojone usta... Gdy dostrzegłem w jakimś ułamku sekundy, wypukłość piersi, rąbek stanika, kawałek połyskującego uda, czy pasemko włosów na szyi tuż przy uchu, czułem gdzieś tam w okolicach serca ten niepokój przemieszany z wyobrażeniami. Ale był to raczej urok chwili niż pożądanie... Jesteś taki inny. Cudownie inny... Inny, to znaczy jaki? Inny. – Nasze oczy połyskiwały w przytłumionym świetle barowych lampek. A jej policzki, zaróżowione alkoholem skojarzyły mi się w tym momencie z aksamitem dojrzałych brzoskwiń... Ładnie wyglądasz... – W tej zwiewnej bluzeczce i spódniczce odsłaniającej do połowy jej smukłe uda, wyglądała jak licealistka. A gdy sięgała po kieliszek, jakże pięknie odsłaniał się kawałeczek jej piersi. Połyskujący ciepłem i jędrnością... Jak długo już się znamy? Wieki... Najbardziej podoba mi się w tobie to, jak na mnie patrzysz... Z ciekawością. Z niepokojem, ale ciepło. Czyż nie tak? Niezupełnie. Patrzysz na mnie jakbyś mnie chciał i jakbyś sam się przed tym wzbraniał... – To chyba była prawda. Milczałem spoglądając na nią z zaciekawieniem. – Patrzysz na mnie jak ogrodnik pielęgnujący kwiaty... No, no... Chyba zaraz dokona się wiwisekcja... Nie żartuj. Skądże. Zostawmy jednak ten temat na później. Zgoda? Masz rację...Wiedziałem, że jeszcze jest nie pora. Że to jeszcze nie ten czas... A jednak gdy wracaliśmy do domu opleceni dłońmi wspartymi na naszych biodrach, poczułem po raz pierwszy jej bliskość. Zapach kobiety, który w jednym momencie przeniknął mnie na wskroś... (c.d.n.)