Robię kawę... Masz ochotę?
Tak, ale będę ci towarzyszyć tylko z doskoku, bo przygotowuję przyjęcie...
To chyba powinienem gdzieś wyemigrować...
Nie, nie... Jesteś jedynym zaproszonym gościem na tą uroczystość.
A można wiedzieć chociaż z jakiej okazji...
Dowiesz się później.
Jak łatwo i jak szybko przyzwyczaili się do siebie. Minęło zaledwie kilka dni a wydawało mu się, że zna ją od dawna... Nie robiły na nich już większego wrażenia poranne i wieczorne wpadki na przecięciu pokój - łazienka... Nagły i niespodziewany negliż czy inne tego typu zaskakujące zdarzenia. Barbara była bezpośrednia, naturalna i urocza. Nie ciążyli sobie wzajemnie. Na plaży często leżeli na jednym kocu i równie często gubili się gdzieś na jej odległych krańcach. Chodzili razem popływać i pooglądać zachody słońca ale też dawali sobie czas na samotność, jakby szanując wzajemną niezależność...
Gotowe! Dwie łyżeczki cukru?
Tak.
No to daj sobie pięć minut i chodź na papierosa...
Już... Ale...
Och, nie żartuj, nadal jest gorąco...
Usiadła na
przeciw, lekko zgrzana w trykocie, który z natury miał za zadanie podkreślenie tego co niewidoczne i piękne, oddziałując przede wszystkim na wyobraźnię... Gdy podawał jej ogień, gdy się pochyliła, kiedy otuliła jego rękę z migocącym płomykiem swoimi smukłymi dłońmi, po raz pierwszy przez moment poczuł się niepewnie...
A gdzie jest Ania? – Spytał jakby chcąc ukryć nie tyle przed nią, co przed sobą własne poruszenie...
- Dziś jesteśmy sami. Ania nocuje pod namiotem u swojej koleżanki...
(c.d.n.)