Komentarze: 19
Stałem i patrzyłem jak oniemiały, jak nie ja, jakby ktoś inny tu stał... Ale przecież byłem
tam... Z tym oszalałym naraz sercem, z tą nagłą pustką, z tym niezapomnianym, wewnętrznym rozdarciem...Piękny czerwcowy wieczór, drgał w półcieniach zachodzącego słońca. Pachniało bzami i akacją. Weronika, moja Weronik
a, kochana całym sercem, kobieco piękna i cudowna, której zapach pamiętam do dziś, tonęła w objęciach innego mężczyzny... Widziałem jej oczy, czułem miękkość warg, smak tysięcy pocałunków... Ale to już nie byłem ja. Nie ja...Czułem jak nagle zaczęła rozpadać się
, gdzieś tam w środku, we mnie, w mojej duszy, misterna konstrukcja dni i lat, na tysiące kłujących drobinek przejmującego żalu... Kochasz mnie? Kocham... I będziesz za mną tęsknił? Już tęsknię... Pocałuj mnie mocno. Teraz. Tutaj!M
iesiąc temu, przed laty, tak żegnaliśmy się na dworcu. Szczęśliwi, piękni zakochani... “Weroniko” wyszeptałem sam do siebie, bezwiednie, aż przechodząca obok dziewczyna, uśmiechnęła się zdziwiona...Gdy wracałem do domu, tęsknota, rozpacz i samotność równocześnie zapukały do mego serca
, by pozostać w nim na wiele długich lat... (c.d.n.)