Archiwum marzec 2006, strona 2


mar 06 2006 SOBOTA.
Komentarze: 30

Rano, przy kawie...

Podobało mi się, że nie wszedłeś...

Po południu:

Masz ładne dłonie... Takie delikatne i takie męskie...

Gdzieś tam w środku nocy...

Jezu... Jak pięknie...

I SERCA RYTM I OCZU BLASK

I MAŁY BUKIECIK KONWALII

CHCĘ DAĆ CI TAKŻE ZA TĄ NOC

CO ZNIKA JAK MIRAŻ GDZIEŚ W DALI...

(c.d.n.)

errad : :
mar 03 2006 PIANISSIMO.
Komentarze: 20

Zbyt wcześnie jak na wolną sobotę, rano, po nocy pełnej majaków, płytkiego snu i nagłych przebudzeń, przeszedł cichutko obok drzwi Nataszy, uważając by jej nie zbudzić i otworzył drzwi do łazienki...

Stała tyłem do niego. Połyskliwa w strumieniu wody, jak rzeźba, jak zjawisko, jak pragnienie wydarte gdzieś tam ze środka, albo posąg wykuty z marzeń... Z odchyloną ku górze głową, lekko rozchylonymi nogami i uniesionymi nad głową ramionami, była piękniejsza nad wszelkie wyobrażenia...

Patrzył na nią w zachwycie, pełen rozbudzonej nagle erotyki, która w jednej chwili ogarnęła każdy nerw jego ciała, a potem delikatnie zamknął drzwi... (c.d.n.)

errad : :
mar 02 2006 EQUATOR...
Komentarze: 13

Zdumienie malujące się na jego twarzy, nie zdołało umknąć uwadze ślicznym oczom Nataszy. Zdumienie spowodowane nawet nie tym, gdzie pracowała, ale tym, że bez żenady, bez najmniejszego odruchu jakiejkolwiek wstydliwości powiedziała mu o tym wprost. Jemu, którego znała przecież co najwyżej dwie godziny, który był jej zupełnie obcy... Uśmiechnęła się, jakby wiedziała o czym myśli.

Nie. Nie jestem prostytutką... – Zaczerwienił się.
– Pracuję jako striptizerka. Nie oceniam cię. Mam nadzieję... Napijesz się jeszcze kawy? Późno już... To co. Jutro przecież sobota...

Przyglądał się z przyjemnością jej wprawnym, miękkim ruchom. Była uosobieniem harmonii i piękna. Gdy pochyliła się przed nim, stawiając na stoliku filiżankę kawy, owionął go subtelny zapach perfum zmieszany z jakimś nieuchwytnym ciepłem i kobiecością...

Parę godzin później, gdy przewracał się z boku na bok w swoim ogromnym łóżku, nie mogąc zasnąć. Gdy wyobrażał sobie tysiące innych zakończeń tego wieczoru, niż to, które było, nie mógł się uwolnić od tej jedynej i natrętnej myśli... Za Żelazną Bramą nie pracują striptizerki. Tam uroda, czas i praca, mierzone są na godziny szeleszczące banknotami Euro... Jedno było jasne. Wwchodząc w zaułki erotyki, zawsze przekracza się tą niewidzialną, cienką linię, dzielącą dwa światy. Równik? (c.d.n.)

errad : :
mar 01 2006 POZA PAMIĘCIĄ...
Komentarze: 14

Uliczka schowana wśród krzewów, rozłożystych klonów i smukłych akacji, wyglądała wręcz baśniowo, jakby żywcem wyjęta z bajki o szczęściu. Z prawej fasady czerwonych, jednopiętrowych domków w szeregowej zabudowie, zadbane i schludne, kazały wierzyć w stabilizację jej mieszkańców. Z lewej, ściana zieleni, parkowe alejki, klomby i różnorodność drzew, które tchnęły cudownym spokojem, zakłócanym jedynie przez pomruk startujących i lądujących samolotów z odległego o kilka kilometrów lotniska...

Los rzucił go do Hamburga na dwa miesiące. Numer 18, pod którym zamieszkał, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Dwa stopnie podestu, ciemnobrązowe drzwi i lampa w kutej, żelaznej oprawie. Za drzwiami, długi przedpokój z wejściem do jadalni i saloniku. Obok, schody na pierwsze i jedyne piętro, mieszczące dwa średniej wielkości pokoje. W jednym mieszkała kobieta, której jeszcze nie zdążył poznać. Drugi miał być jego azylem na najbliższy czas.

Wracając wieczorem od Wiegmanna zauważył, że na ławeczce przed domem siedzi jakaś dziewczyna. Ładna pomyślał skręcając w kierunku podestu. Przekręcił klucz w zamku...

Jezu, jestem uratowana. – Obejrzał się zdziwiony. Stała tuż za nim. Wysoka, smukła, z pięknymi pszennymi włosami i uśmiechem, który zwiastował niczym nie krępowaną radość... Czuł jak się rumieni... Cholera o co tu chodzi. Przepraszam. – Wyjąkał... – Nie rozumiem... Mieszkam tu i zupełnie zapomniałam, że Herr Solldau wyjechał na parę dni. Nie mam klucza. Patrzyła na niego jak na wybawcę. Patrzyła tymi pięknymi zielonymi oczami, które jeszcze bardziej go onieśmieliły... – Jestem Natasza. – Uśmiechnęła się...

Gdy wchodzili po wąskich schodach na górę, jej nogi, odsłonięte do granic możliwości, nieomal go zniewoliły...

Stawiam dziś kolację... I proszę, bez żadnych wymówek. Uratowałeś mnie przecież przed spędzeniem nocy na ławce...

Godzinę, a może trochę więcej niż godzinę później, siedział w ogromnym fotelu naprzeciw dziewczyny, której widok kojarzył mu się raczej z sennym marzeniem, niż z rzeczywistością. W migotliwym świetle świec, otuleni piękną muzyką Antonio Vivaldiego, unieśli kieliszki...

Za sukces! Za sukces, cokolwiek to oznacza...

W krótkiej, czarnej spódniczce i bluzce z ogromnym wycięciem. Ze spływającą na ramiona kaskadą jasnych włosów, uśmiechem, pięknie rozchylonymi ustami i co i raz pojawiającym się błyskiem oczu, wyglądała ślicznie...

Co cię tu przygnało? Szukam możliwości współpracy z hurtowniami motoryzacyjnymi... O! A ty? Długo tu jesteś? Lada chwilka minie dwa lata. Rozumiem, że zdążyłaś przez ten czas jakoś tu się urządzić? Zauważył jakby cień przemykający po jej twarzy. A może tylko tak mu się wydawało... Pracuję za Żelazną Bramą!

Oniemiał. Przypomniał w jednej chwili słowa Hansa. Ktokolwiek tam pracował, zawsze będzie chciał mieć ten czas poza pamięcią... (c.d.n.)

errad : :