Komentarze: 10
(Już prawie świta...)
Czy ja aby na pewno jestem prawdziwym mężczyzną..? Nie spłodziłem przecież syna, nie zalatuję końskim potem i nie wybudowałem domu... Nie zrobiłem tak wielu rzeczy, które przystoją mężczyźnie, że postawione na początku pytanie staje się jak najbardziej zasadne. Wprawdzie zarówno metryka jak i łazienkowy przegląd tego co widzę w trakcie kąpieli, zdają się dawać jednoznaczny odpór temu głupawemu pytaniu, a jednak...
Czy to co robimy, robimy
naprawdę? Może jesteśmy tylko jakimś zlepkiem atomów poddanych siłom fizyki i grawitacji. A może w rzeczywistości nie istniejemy, i wszystkie nasze uczucia skrywają się w głębinach tej ogromnej przestrzeni metafizyki i urojeń. W pewnym sensie potwierdzenie tego znajdujemy w naszym lustrzanym odbiciu. Prawa część ciała z niewiadomych bliżej przyczyn staje się lewą i odwrotnie...Dlaczego Wenus obraca się w inną stronę niż pozostałe planety naszego Układu Słonecznego i czy tam dzieje się w związku z tym wszystko odwrotnie niż na Ziemi?
Może sen to jawa a jawa to sen. A może po prostu kondensacja czegoś dziwnego, jakiejś nieokreślonej zbyt dokładnie
protoplazmy sprawia, że wydaje się nam, iż istniejemy, widzimy, czujemy... Przecież zostało udowodnione, że o procesach życiowych decyduje właśnie ten złożony układ koloidowy, który jest podłożem wszelkich przemian metabolicznych...“... Pierwszą zdolnością duszy, zajętej naszymi ideami, jest spostrzeżenie. To jest także pierwsza i najprostsza idea, której nam dostarcza refleksja. Myślenie znaczy często operację, której umysł dokonuje na własnych ideach, gdy jest czynny i gdy rozpatruje rzecz jakąś z pewnym stopniem dowolnej uwagi. Ale
przy tym, co nazywają spostrzeżeniem umysł jest raczej całkowicie bierny, nie mogąc uniknąć dostrzeżenia tego, co aktualnie dostrzega...” (Gottfried Wilhelm Leibniz).Hmmmm... Panie Leibniz, strasznie to Pan moim zdaniem
zagmatwał...Chyba poprzestanę na namacalnych faktach, takich jak to co widzę i to co zostało zapisane w dokumentach. Zapewne w jakimś stopniu musi to być przecież
faktem...Tu p
rzez moment przemknęła mi myśl, że oto nagle w sposób epidemiczny zachorowałem na głowę. Ale to chyba nieprawda. Po prostu zaległa się w niej jakaś miniaturowa “Katrina” i poczyniła tak ogromne spustoszenie, że być może już nigdy nic nie będzie takie samo... Pocieszam się tylko tą nikłą nadzieją, że jak się wyśpię, moje znękane i ogłupione w tym momencie komórki same wrócą do dawnego porządku. A jądro komórkowe i cytoplazma odnajdą utracone miejsce.Pozostaje jeszcze problem lustra... Ale w
tym niewytłumaczalnym na ową chwilę problemie, raduje mnie to, że pewne części mojego ciała są umiejscowione centralnie, z czego bardzo się cieszę, bo lewa czy prawa strona nie ma w takim przypadku większego znaczenia... i nie wpływa to zasadniczo na moje życie erotyczne... Ha! Nic więcej nie powiem... Idę spać zdając się na kosmiczny system i panujący w nim ład... No może tylko na zakończenie stary (ale dobry) dowcip z cyklu “erotyczne”.Dzwoni telefon...
Halo, słucham... Dzień dobry. Czy mogę z Magdą? Magdy nie ma... Wiem, że nie ma. Jest u mnie. Pytam, czy mogę... J Zaraz, zaraz... Jak to powiedziała ta dziewczyna, z którą poszedłem pierwszy raz do łóżka? O już wiem: “KURDĘ! SŁABISZ MNIE...”