Komentarze: 24
Tu wszystko (i to nie tylko
w znaczeniu pejoratywnym) będzie o mnie. O dorosłym (nad wyraz) facecie. Kochającym i kochanym, kochającym i niekochanym, kochanym i nie kochającym... Zwykłym obywatelu Rzeczypospolitej, jakich setki tysięcy można spotkać na ulicach miast i miasteczek a może także i na krętych polnych drogach... Jak to w życiu...Ki
edy patrzę na niego, z jakiejś tam perspektywy, wygląda tak se, se... Owszem, wysoki, z piwnymi oczami, szczupły... Ale... No właśnie,- co dalej... Czoło mogłoby być nieco wyższe (dodałoby mi to trochę intelektualnego uroku). Choć przyznaję, ostatnio jakby się powiększa i to wcale nie za przyczyną nabywanego nagle rozumu, lecz rzekłbym raczej, że z tak zwanych przyczyn obiektywnych. Do tego ten kolor włosów jak jesienne mgły. Dlaczego tak jest? Przecież poprzedni był lepszy, ten nie malowany upływem lat. Nr kołnierzyka też nie zachwyca (39). I te włoski na piersiach jakieś takie nijakie... Brzuch pozostawiam bez komentarza, bo trudno jest opisywać coś, czego nie ma... Dalej... Dalej, hmmmm... Jest jakiś problem z cenzurą, więc przez wrodzoną skromność, chyba te partie ciała pominę. Choć o stopach śmiało mogę się wypowiedzieć: 44. Kilka razy już próbowałem rozpaczliwie go zanalizować i za każdym razem skutek był mizerny... Roentgen duszy, wychodzi jakby zamazany i trudny do zdiagnozowania... Pałęta się tam gdzieś po kątach i romantyzm i jakaś muzyka i skłonności malarsko-poetyckie, i coś tam, coś tam, ale wszystko to jest jakby niezdefiniowane, trudne do uchwycenia poprzez swoistą niestałość uczuć i chyba niezamierzony brak zdecydowania. Mogłoby to być nawet urocze, gdyby nie ten smutek duszy i to coś, co niekiedy w niej gra jakby tęsknie i jakby sam nie wiem dlaczego, mollowo... Bo przecież od czasu do czasu, chciałoby się czymś pochwalić. Powiedzieć: Patrzcie to ja to zrobiłem... Ktoś by powiedział: “Jakie to piękne”... Inny: “Do chrzanu”. Jeszcze inny pokiwałby tylko głową na znak aprobaty lub jej brak. Ale przecież to “coś” by istniało... A tu, nie ma nic... Głowa nabita tysiącami przeczytanych książek, których autorów nie będę wymieniał, żeby się zbytnio nie wymądrzać. Zewsząd napływającymi wiadomościami pogrupowanymi na ważne, mniej ważne, całkowicie zbędne i niesklasyfikowane. Niby pełna pouczających przykładów, jakichś sensacji, historycznych odwołań, naukowych interpretacji zjawisk rządzących światem- a mądrości życiowej wciąż brak. Myślę, że należałoby nad tym kiedyś, poważnie się zastanowić i przestać wreszcie ciągle tłumaczyć się brakiem czasu, natłokiem pracy, czy “paluszkiem” albo “główką”. Bo tak naprawdę to nie ma to nic do rzeczy... Wprawdzie jakieś tam bakterie, działające na zasadzie samoobrony organizmu podpowiadają mi, że powinienem wspomnieć o tym, że jestem pracowity i bardzo lubię pracę, ale co z tego, kiedy nie ma namacalnych dowodów, że coś tam z tego wynika... I to mnie zasmuca na amen...Jednym słowem: Nie wiem kim jestem i chyba tak naprawdę nikt tego nie wie. Więc pozostanę z wyboru a może (choć już
tego nie jestem całkowicie pewien) jakby z definicji przypisanej mi losem, nadal anonimowym... Jednym z tych, których tak często mijamy na ulicy, przechodząc koło niego obojętnie, bo i też kto ma dziś czas czy chęci, by analizować każdego mijanego przechodnia i zastanawiać się nad tym, co mu w duszy gra... (c.d.n.)