Najnowsze wpisy, strona 10


lut 22 2006 KROPELKI ŻALU...
Komentarze: 23

Mijały lata... Rok, po roku... Zwyczajnie...

Kiedyś, kiedy siedział w zatłoczonej kawiarni, wypełnionej szumem rozmów, wybuchami dziewczęcego śmiechu i pobrzękiwaniem szkła... Pełnej papierosowego dymu i zapachów kawy, ciasta i wina... Zmieszanych z sobą w tą specyficzną atmosferę, właściwą tylko kawiarenkom, które są przystanią zabłąkanych dusz... Gdzieś tam w jednym z miast, do których przyjeżdżał służbowo i kiedy nie wiedział co z sobą robić długimi wieczorami... Jakiś mężczyzna, dużo starszy od niego i chyba jeszcze smutniejszy niż on, powiedział: Jeżeli kochałeś naprawdę, nigdy nie zapomnisz... Jego pobrużdżona twarz, siwe włosy i poorane życiem czoło sprawiły, że poczuł się nieswojo... Nie chciał rozmawiać ani nie chciał by ktokolwiek zaglądał do jego wnętrza. Nie chciał by ktoś chciał go pocieszać, ani żeby w jakikolwiek sposób grzebał w jego duszy. W tych mrocznych zakamarkach serca, które przysypał ciężarem minionych dni, miesięcy i pór roku, własnoręcznie zgasił przecież przed laty najpiękniejsze światło, które ktoś mu podarował bez żadnych uwarunkowań, wraz ciepłem i miłością...

Był dwadzieścia kilometrów od Mrągowa, a jednak nie sięgnął po telefon stojący tuż przy jego łóżku... Podszedł do okna... Noc płakała tysiącem kropelek żalu, które spływały po ciemnych policzkach szyb wprost do jego serca...

Jeżeli kochałeś naprawdę, nigdy nie zapomnisz... (c.d.n.)

errad : :
lut 20 2006 WIATR.
Komentarze: 15

Przedwiośnie z trudem przebijało się przez szare dni, lekceważąc spadające z szelestem kartki kalendarza... Zbliżał się marzec a przybrudzony śnieg ciągle leżał na poboczach ulic w parkach i na skwerach, budząc w sercach narastającą tęsknotę za dawno zapomnianą zielenią, ciepłem lub chociażby pozłotą forsycji... Poczuł nagłą tęsknotę za Haliną, za jej ciałem, zapachem włosów... Za dotykiem jej dłoni mierzwiących mu włosy, za miękkością piersi, jej głową na jego ramieniu (gdy zasypiała znużona i szczęśliwa), za szeptem i tymi trudnymi do zrozumienia zaklęciami wykrzyczanymi niezliczoną ilość razy gdzieś tam w ciemność nocy...

A jednak tydzień temu, gdy rozmawiali o tym poważnie, gdy po raz ostatni rozważali jej nieuchronny wyjazd do Mrągowa, nieodwracalny jak nakaz losu... Kiedy słuchał jej argumentacji, planów i próśb, był spokojny tym wewnętrznym uporem, który mógł oznaczać tylko jedno...

Patrzyła mu prosto w oczy, smutno, z żalem, jakby już wiedziała a jednocześnie jeszcze nie wierzyła, że to może być prawda... I wtedy powiedziała coś, co przeszyło go na wskroś...

Kocham cię... Kocham, jak nigdy nikogo nie kochałam i nigdy, nigdy
, do końca życia nie potrafię już nikogo tak pokochać... Wiem to, czuję całym moim sercem, całą sobą, rozumiesz? Jestem tobą i w tobie... wiesz o tym i ja to wiem. Wiem również, że czujesz to samo i tak samo, ale uszanuję każdą twoją decyzję, choćby była dla mnie tą najtrudniejszą...

Szedł pustymi ulicami uśpionego miasta. Wiatr, zimny lutowy wiatr, smagał mu policzki, przenikał w głąb duszy żalem jej słów, spamiętaną czułością tych jedynych dłoni, których już nie było i tym trudnym nagłym pragnieniem, które już na zawsze miało pozostać niespełnione...

“...a ten kurz moja miła, to nic, że nam usta kaleczy – on ma w sobie gorycz najświętszą...” *) (c.d.n.)

- - - - - - - - - - - - - - - -

*) “A la Russe” KIG.

errad : :
lut 16 2006 OGŁOSZENIE!
Komentarze: 27

U W A G A

----------------

 

Trzy atrakcyjne dziewczyny szukają partnerów do tańca towarzyskiego (pon. 10.00 lub 11.00)

Możliwość zaliczenia!

Kontakt: xxxxxxxxxx

Akademik: xxxxxxxxxx

                                              Marta

                                              Gośka

                                              Monika

                                                                                PILNE!

errad : :
lut 14 2006 LACHESIS.
Komentarze: 20

Dotknąć tak struny by zabrzmiała tęskniej

Nad ból i żal co w sercu gdzieś się błąka

Po zakamarkach marzeń i zaułkach szczęścia

Niczym wiatr zagubiony na zielonych łąkach...

 

Wracając do domu, poczuł naraz ogromny smutek... Jeszcze pełen słów, będących gdzieś tam w nich niczym żal, nie przypadkowych dotknięć dłoni i spojrzeń, w których był blask dawnych pragnień i dawnego zauroczenia, a które nagle ożywiły zapomniany w codzienności czas, wiedział, że wszystko to było już tylko mirażem chwili... Przeszłością. Motylim pyłem... I choć to jej: Ciągle cię kocham, wyszeptane niespodziewanie, stało się nagle jak gorączka, ogień pożądania i pragnienie większe nad wszystko co w nim było, to przecież nie dotknął jej dłoni, nie przytulił do policzka i nie powiedział nic... Oszołomiony i zdumiony nagłością zdarzeń, otworzył wbrew sobie bezwiednie i mimochodem, na chwilkę, na czas jak mgnienie coś, co było baśnią ich serc... Minionym pięknem. Tęsknotą setek dni i tysięcy nocy...

   A jednak, gdy odprowadził ją do hotelu, kiedy stanęli przed drzwiami pokoju numer 317 i kiedy spytała go, patrząc mu prosto w oczy, czy wejdzie na drinka, powiedział: Nie. (c.d.n.)

errad : :
lut 08 2006 ALFA CENTAURUS.
Komentarze: 22

Później, kiedy los odrzucił ich od siebie setki kilometrów i gdy minęły tysiące dni niosących niepamięć, spotkali się przypadkowo na jakimś sympozjum w Warszawie, jakby to wszystko nie było dawno skończoną częścią ich życia. Poszli wtedy, pod wieczór, do tej dziwnej knajpki, obwieszonej starymi maszynami do pisania, żelazkami z duszą i bez i starymi, poobijanymi samowarami...

Gdy minęło jak moment, jak chwilka, kilka otrzymanych w darze godzin i gdy lekko szumiało już im w głowach to cudowne wino, które pili z mgiełką w oczach. Kiedy jakby na powrót zobaczyli siebie sprzed lat, otwierając ostrożnie i mimochodem tą dziwną, zapomnianą księgę wspomnień. I nawet potem, kiedy nie zważając już na te tysiące dni, zaczęli wygrzebywać z siebie jakieś epizody i słowa, będące gdzieś tam w nich, niczym ostałe jakoś kartki, których nie można było poukładać w jedną całość, powiedziała nagle:

A wiesz, najbardziej pamiętam ten zimowy dzień, gdy kochaliśmy się w tym ogromnym, tajemniczym i pełnym ciszy lesie. Do dziś czuję zapach sosen, chłód bieli wiszącej w gałęziach i żar śniegu. Na tym zdjęciu, które ciągle mam, siedzisz pod srebrzystym, ośnieżonym krzewem, z rozpiętą koszulą, jakby to był środek lata. I co dziwniejsze, od szkaplerzyka na twojej piersi, tak dziwnie odbija się słońce, jakby prześwietlało cię na wylot... Na jakim zdjęciu? Uśmiechnęła się... Mam takie.

Spojrzał na nią. Zdawało mu się, że lekko drżą jej kąciki ust, ale gdy uniosła powieki, w jej oczach nie dojrzał niczego osobliwego... Chciał coś powiedzieć, jednak sposób w jaki dotknęła jego dłoni, zelektryzował go nagłym pragnieniem powrotu do tamtych zagubionych dni. Uniósł ją i pocałował jak dawniej, przykładając zaraz potem do swojego policzka. Poczuł znowu to urokliwe ciepło, ten dobrze znany, delikatny zapach i ten obcy, twardy chłód obrączki, który przeniknął go na wskroś... Powiedział tylko:

- Wypijmy... - I po chwili dodał... - Za piękno, które gdzieś tam w nas... (c.d.n.)

errad : :