Najnowsze wpisy, strona 14


gru 08 2005 SUB ROSA.
Komentarze: 22

Noc poślubna. Panna młoda leży już nieco zniecierpliwiona w łóżku, a pan młody co chwilę podchodzi do okna i zaniepokojony spogląda na żonkę...

- Józuś, co z tobą...

- Sam nie wiem. Wszyscy mówią, że noc poślubna jest taka piękna, a tu leje i leje...

errad : :
gru 07 2005 OKO CZASU.
Komentarze: 12

W zielonkawym świetle tablicy rozdzielczej, wyglądała szmaragdowo i tajemniczo. Patrząc na jej profil, migot kołyszącego się kolczyka, pukle ginących w cieniu nocy włosów i połyskliwy zarys ust, nie trudno było rozkołysać wyobraźnię...

Światła reflektorów omiatały wijącą się wśród lasów i pustą o tej porze drogę, stwarzając nieuchwytną atmosferę intymności, przesyconą urokiem chwil, które mieliśmy za sobą. Jeszcze pełni cudownych dźwięków mozartowskiego koncertu fortepianowego i “Eine kleine Nachtmusik” milczeliśmy, jakby chcąc tamten świat skojarzyć z obecnym czasem, który migał baśniowo za oknami mknącego w mroku nocy, samochodu. Ogromna tarcza księżyca wisiała nisko, tuż, tuż nad wierzchołkami drzew a świat nieomal wirował, zagarniał nas i pochłaniał, jakby chciał roztańczyć tą tajemniczą noc, która otulała nas zewsząd pięknem srebrzących się niczym broszki, gwiazd...

Dojeżdżałem do jej miasta... Mieszkała w niedużym, jednorodzinnym domku, właściwie niczym nie wyróżniającym się od pozostałych, które stały po obu stronach ulicy Kasztanowej...

Wejdziesz na chwilkę? Nie. Chyba nie... Jest już zbyt późno... No i co by powiedziała twoja mama... Pewno już śpi... No właśnie... To był piękny wieczór. Tak. – Patrzyliśmy na siebie jakby nagle onieśmieleni. Zofia trzymała na kolanach malutką torebeczkę a jej smukłe palce otwierały i zamykały zatrzask... Potem spojrzała na mnie i powiedziała: Szkoda, że czas tak szybko mija... – Pochyliła się i lekko musnęła mój policzek ustami... – Dziękuję. Dobranoc. Jedź ostrożnie...

I to chyba od wtedy zaczęła się ta najdłuższa w moim życiu znajomość z kobietą, z którą przeżyłem tyle obfitujących w zdarzenia pięknych, niekiedy całkiem zwyczajnych ale także i bardzo trudnych, lat... Bo serca są jak ogrody, nieraz pełne rozśpiewanych ptaków, kolorowe i zielone a nieraz opustoszałe i smutne... (c.d.n.)

errad : :
gru 06 2005 ZACHWYT.
Komentarze: 10

Emanowała tą cudowną, dyskretną erotyką trzydziesto paroletniej kobiety, która zdawała sobie sprawę z tego kim jest i jak oddziałuje na otoczenie. Inteligentna, bystra i błyskotliwa o pięknych ciemno blond włosach, smukłej figurze z jeziorowymi oczami, w których utonęło zapewne już nie jedno męskie życie, była marzycielskim wyobrażeniem przedwieczornych tęsknot i nocnych majaków. Ubierała się z klasą, doskonale podkreślając swoją urodę nienagannym makijażem, starannie dobraną biżuterią i ulotnym, cudownym zapachem perfum. Piękny zarys piersi, przyjemnie kołyszących się w śmiałym dekolcie, pobudzał wyobraźnię, nie mniej niż smukłość niespokojnych dłoni, migoczących niczym dwa motyle...

Rozbudzała we mnie i nieśmiałość i to coś, czego nie umiałem się pozbyć w niejasności pragnień, wirujących gdzieś w okolicach serca niczym gorący, letni wiatr...

Kiedy odchodziła zostawiała zawsze, gdzieś tam pod powieką rozsypane nieskładnie a skradzione ukradkowymi spojrzeniami obrazki. Majak śmiało odsłoniętego uda, opadające na ramię ramiączko, niecierpliwy gest dłoni odgarniający niesforne włosy lub uwydatnione usta, których piękny zarys właśnie podkreślała szminką...

Lubiliśmy się, ale było to uczucie jakby zbyt intelektualne, zbyt odległe od moich pragnień, od tego, co żarzyło się w mojej duszy. W tym zderzeniu, śmiałość moich wyobrażeń rozpływała się jakby w jej eterycznym obrazie, który codziennie był inny, zbyt nierzeczywisty, by mógłby skojarzyć się z tym co czułem, czym żyłem i czego pragnąłem coraz bardziej...

Tego dnia przyszła do pracy w błękitnej sukience, tak zwiewnej i tak niepokojącej, że wszystko inne nie miało żadnego znaczenia. Gdy szła tym swoim sprężystym, dziewczęcym krokiem, można było dostrzec zarys smukłych ud, piękno rozkołysanej talii i wszystko to, co było we mnie tą jedyną, nieprzemijającą od dłuższego czasu, wielką gorączką...

- Mam dwa bilety na koncert. Pójdziesz ze mną? – Pytający błękit jej oczu, był w tym momencie całym pięknem świata... (c.d.n.)

errad : :
gru 05 2005 x x x
Komentarze: 15

ŚCISKASZ W PIĄSTKACH MOCNO PIENIĄŻEK

W SERCU PIĘKNE OKRUCHY PRZESZŁOŚCI

TYLKO W OCZACH PRZYBYWA CI SMUTKU

A GDZIEŚ W ŚRODKU WCIĄŻ MNIEJ JEST RADOŚCI

 

RZĘDEM DNI ZWYCZAJNOŚĆ JAK LATA

CZYJEŚ DŁONIE JAKIŚ PYŁ DAWNYCH ZDARZEŃ

NOC SAMOTNIE ŚLE CHMURNE POSŁANIE

JAKIŚ MAJAK JAKIŚ ŚLAD ZŁUDNYCH MARZEŃ

 

ŻETON PRAGNIEŃ CZY GROSIK NA ŻYCIE

GDZIE TEN SKLEPIK KTÓRY GO PRZYJMIE

MOŻE LOS SIĘ KIEDYŚ UŚMIECHNIE

RZUĆ PIENIĄŻEK ZA SIEBIE – NA SZCZĘŚCIE

errad : :
gru 02 2005 ZMIANY.
Komentarze: 20

Od tych wydarzeń zaczął się najtrudniejszy okres w moim życiu. Trzy miesiące później zmarła nasza Mama... Rodzina przestała istnieć i skończyło się dzieciństwo. O ile z Siostrą nie było problemu, bo od dawna była hołubiona przez Ciocię i Wujka, którzy nie mogli z jakichś tam powodów mieć dzieci i nieomal automatycznie uznali ją za swoją” córkę. To jednak nie bardzo wiedziano, co zrobić ze mną... Wprawdzie Mama, tuż przed śmiercią, prosiła, żeby nas nie rozdzielać i “...jeżeli będzie tylko jedno jabłko, to przekroić je na pół, by żadne z nas nie było pokrzywdzone...”, ale tamte czasy nie były przyjazne dla nikogo... Postanowiono więc, że zamieszkam u Władki, którą kiedyś moi Rodzice przygarnęli do siebie, w podobnej sytuacji, a która niedawno wyszła za mąż...

Zamknąłem się w sobie. Gdzieś tam w środku czułem niesprecyzowany, ogromny żal. Mój mały świat zawalił się tak nagle i tak niespodziewanie, że nie wiedziałem jak reagować na te wszystkie dobrotliwe gesty współczucia. Nie chciałem ich. Chciałem wrócić do domu, ale domu już nie było... (c.d.n.)

errad : :