Komentarze: 18
Zostałem wychowany w
atmosferze ogromnego szacunku dla kobiet. Ich inność, piękno i tajemniczość przenikały we mnie jak poezja, pobudzały wyobraźnię swoją ulotnością, czymś bliżej nieokreślonym, kruchym i bliskim sercu... W kobietach czułem zawsze jakieś okruszki matczynej, ledwo znanej tkliwości. Jakąś dobroć i ciepło, jakby przesiąknięte zapachem domu, pragnień i marzeń o szczęściu. W zasadzie nie starałem się ich zrozumieć, bo nie można przecież zastanawiać się dlaczego motyl jest piękny i sfruwa na ten a nie inny kwiat... Dlaczego wiersz porusza serce, czy pod wpływem czego jawi się łza na koncercie... Zawsze wchodziłem w ich świat z tym niepowtarzalnym zachwytem, który inspirował, a zarazem onieśmielał mnie swoją tajemniczością, urokiem i cudownym trzepotaniem serca... Czułem je opuszkami palców, kołowały we mnie wiatrem, przeszywały mi serce promyczkami szczęścia, żalu, tęsknoty, niewiary i wzniosłości... Były pulsem, pragnieniem, rozpaczą, szumem drzew, winem i ptasim lotem... To pod ich wpływem nauczyłem się patrzeć w gwiazdy, marzyć, czytać Baudelairea, Burnsa, Gałczyńskiego i unosić się gdzieś tam na wyżyny duszy upiększanej muzyką Brahmsa, Beethovena, Handla czy Chopina... To one z wdziękiem i prostotą nanizywały zawsze cudowne koraliki szczęścia, czyniąc z nich niepowtarzalną i urokliwą kolię przeżyć, która z każdą chwilą, z każdym dniem otulała mnie blaskiem teraźniejszości, migotliwym płomykiem wspomnień i cudownym uduchowieniem... Kobiety mego życia. Wrysowane w pamięć pastelem, słowem, gestem, czy jakimś nocnym mgnieniem, fragmentem obrazu, krzykiem rozkoszy, błyskiem źrenic... Niepowtarzalne pory roku, baśniowe i ulotne, przemijające i nadchodzące w naturalnym rytmie miłości... Organowa fuga nocy i poranna toccata dnia. Te które były i te, które będą, to nie napisany poemat i nie skomponowana pieśń, której żadne słowo, nie potrafi określić i żadna nuta, choćby była najpiękniejsza, nie będzie umiała unieść tam, gdzie dźwięczy nieustannie ten jedyny, zda się znany i nieznany sonet, grany tak pięknie sercem na strunach mojej duszy...