Komentarze: 9
Ogromna tarcza purpurowego słońca, chyliła się ku zachodowi, gdzieś tam w stronę Dziwnówka, rozświetlając pasemka zawieszonych tuż, tuż nad morzem chmur w niepowtarzalne, majestatyczne i nieomal sakralne skojarzenia...
Siedząc pod skarpą, na niedużej wydmie, wpatrywał się jak urzeczony w ukośnie złocone promienie, wymykające się zza powleczonych niesamowitym blaskiem krawędzi obłoków... Ich zmienność i koloryt sprawiały, że cieniutki zarys horyzontu nie stanowił już granicy między niebem a ziemią...
Oto słońce przez jakiś moment, jakąś uduchowioną chwilę, odradzało się w uspokojonym na ten czas morzu w taki sposób, że czerwona ścieżka wyznaczona przez gorejące promienie sięgała brzegu, tworząc gdzieś tam w siniejącej przestrzeni ogromne, półkoliste wrota do tajemnego świata... Tego świata marzeń, który pozostaje na zawsze w nas jako nieznany, nieosiągalny a jednak piękny, tym nagłym zachwytem wszystkich tęskniących serc...“...
Nie będę tedy mówił ani myślał wcale,Lecz nieskończona miłość w serce moje spł
ynie...I będę szedł jak Cygan
– w coraz dalsze dale,W przyrodzie, jak z kobietą, szczęsny w tej godzinie.
”*)
Pół godziny później wracał, gubiącą się już w mroku ścieżką
przez mały, sosnowy lasek w kierunku ośrodka. Przed nim szło kilka obejmujących się par... Nie czuł się samotny. Przyjechał tu z postanowieniem pełnego wypoczynku, z postanowieniem zagubienia w sobie niedawnego rozstania z Nataszą, z postanowieniem odnalezienia siebie...Przeszedł przez małą, zieloną furtkę, przepuszczając przed sobą jakąś uduchowioną dziewczynę, która odwzajemniła mu się nikłym uśmie
chem... Spojrzał w kierunku “swoich” okien. W dużym pokoju świeciło się światło... (c.d.n.)-------------
*)
“Wrażenie” A. Rimbaud